Niebywała popularność funduszy inwestycyjnych cieszy, bo Polacy przechodzą szybką lekcję inwestowania. Można mieć jednak wątpliwości, czy właściwie rozumieją i oceniają ryzyko, które wiąże się z każdą inwestycją.
Łączne aktywa funduszy inwestycyjnych przekroczyły niedawno poziom środków zarządzanych przez drugofilarowe fundusze emerytalne (OFE). Na koniec czerwca 2007 towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI) odpowiadały za 139 miliardów zł powierzonych im przez klientów. Od początku tego roku kwota ta zwiększyła się o 41 proc, w ciągu ostatnich 12 miesięcy o ok. 80 proc. O takich przyrostach i aktywach kilka lat temu można było tylko marzyć.
Fantastyczny rozwój rynku funduszy inwestycyjnych ma dwa źródła: klienci wpłacają do funduszy coraz więcej pieniędzy, a zarządzający pomnażają je bardzo szybko, przede wszystkim dzięki koniunkturze w ostatnich latach i miesiącach na Giełdzie Papierów Wartościowych. Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Im dłużej i bardziej rosną kursy akcji, tym więcej osób myśli sobie, a dlaczego i ja nie miałbym zarobić na giełdzie? Wpłacają następnie swoje oszczędności do funduszy akcyjnych z nadzieją, że hossa jeszcze potrwa, i z żalem, że tak późno się o niej dowiedzieli. Takie zachowania, zwłaszcza w skali masowej, mogą być zwiastunem problemów...
Ryzykowne zachowania
Obserwujemy bardzo poważny wzrost udziału w rynku TFI funduszy czysto akcyjnych, do których płynie coraz więcej nowych pieniędzy. Można mieć poważne wątpliwości, czy klienci są do końca świadomi tego, że inwestowanie w akcje (i nieruchomości) jest bardzo ryzykowne. Czyli, że można nie tylko dużo zarobić, ale i dużo stracić.
Weźmy pod uwagę kilka wniosków z badania opinii klientów funduszy inwestycyjnych, które na zlecenie Commercial Union TFI przeprowadziła firma badawcza IQS QUANT Group. Wynika z nich, że podczas wyboru formy inwestycji klienci kierują się przede wszystkim gwarancją zysku, największymi zyskami (historycznymi) oraz możliwością wycofania pieniędzy bez utraty zysku. Są tu zawarte sprzeczne oczekiwania, które wyostrzają się w przypadku inwestycji w fundusze akcyjne. Fundusze kuszą bardzo wysokimi stopami zwrotu za ubiegłe miesiące i lata. Ale w żadnym wypadku nie można mówić o „gwarancji zysku” lub „możliwości wycofania pieniędzy bez utraty zysku”. Jeśli czas inwestycji jest krótki, może być zupełnie odwrotnie.
Zapytani o ocenę własnej skłonności do ryzyka respondenci w większości odpowiadają: „średnie zyski i średnie ryzyko straty” (67 proc.), „małe zyski i niskie ryzyko straty” (18 proc.). Tylko 11 proc. wybrało odpowiedź „możliwe duże zyski, ale i duże ryzyko straty”.
Atrakcyjne inwestycje
Jako najbardziej atrakcyjne sposoby inwestowania większość badanych wskazała fundusze inwestycyjne, nieruchomości i akcje. Za najbardziej bezpieczne inwestycje zostały uznane: lokaty bankowe (słusznie), nieruchomości (niesłusznie), a pośrodku skali uplasowały się fundusze inwestycyjne. Co prawda akcje zostały uznane za najbardziej ryzykowne (słusznie), ale uprawnione jest pytanie, jak klienci oceniają bezpieczeństwo czysto akcyjnych funduszy inwestycyjnych. Obserwując ich zachowania w ostatnim okresie można śmiało powiedzieć, że albo to ryzyko jest niedoceniane, albo całkiem wyparte ze świadomości.
Jest więc potrzebą chwili, aby uświadamiać klientom, że oczekiwany zysk i poziom ryzyka tworzą związek nierozerwalny. Im wyższy potencjalny zysk, tym większe ryzyko straty. Największymi ryzykantami są osoby inwestujące w fundusze akcyjne krótkoterminowo. Powinni oni zadać sobie pytanie: co zrobię i jak będę się czuł, jeśli w ciągu pół roku stracę 15, 20, 30 procent swoich pieniędzy? Czy warto lokować w fundusz akcyjny pieniądze, za które chcę kupić za kilka miesięcy mieszkanie? Czy na pewno uda mi się „wyprzedzić” na giełdzie wzrost cen na rynku nieruchomości? Może jednak na kilka miesięcy rozsądniej będzie wybrać fundusze bezpieczniejsze?
Zróżnicowanie lokat
Najlepszym rozwiązaniem problemu wysokiego ryzyka, które zawsze i wszędzie wiąże się z akcjami, jest zróżnicowanie lokat i wydłużenie czasu, na który wpłacamy pieniądze do funduszu (czyli horyzontu inwestycyjnego).
Większość prognoz wskazuje, że w najbliższych latach polska gospodarka będzie rozwijać się co najmniej dynamicznie. Ta optymistyczna perspektywa ma oparcie w naszym zakorzenieniu w UE, na unijnym rynku towarów, usług i pracy, oraz w rosnących krajowych inwestycjach. Zyski z akcji w długim terminie najbardziej zależą od ogólnej sytuacji gospodarczej, przekładającej się na zyski przedsiębiorstw, których akcje kupują w imieniu klientów zarządzający funduszami.
Patrząc 10 lat do przodu warto spojrzeć też 10 lat wstecz, na wyniki funduszy inwestycyjnych. Obejmują one nie tylko okres hossy ostatnich 3-5 lat, ale również korekty (niewielkie spadki) i bessy (głębokie spadki) z lat wcześniejszych. Można racjonalnie przypuszczać, że w ciągu najbliższej dekady również przeżyjemy kilka korekt na giełdzie, a być może nawet bessę.
Te nieprzyjemne „prysznice”, które mogą poważnie zaszkodzić portfelom (i nerwom) krótkoterminowych inwestorów, nie będą zagrożeniem dla inwestorów długoterminowych. Rozsądnych, którzy nie boją się ryzyka, bo je rozumieją i akceptują w granicach starannie wytyczonych zarówno liczbowo, jak i psychologicznie.
Marek Przybylski
Autor jest prezesem Commercial Union TFI i Commercial Union Investment Management
Autor jest prezesem Commercial Union TFI i Commercial Union Investment Management